Data: Wt 21 Cze, 2011 Autor: Paweł Zatryb Recenzja filmu fabularnego z 2010 roku

Opis: Tytuł: Admirał. Żołnierz. Bohater. Legenda. Producent: Channel One Russia Film Direction & Dago Studio Production. Scenariusz: Andriej Krawczuk. Reżyseria: Andriej Krawczuk. Obsada: Konstantyn Kabeński, Jeizawieta Bojarskaja, Siergiej Bezrukow i inni. Rok produkcji: 2010 (2008? przyp. red.) Data wydania: 2011 Polski wydawca: Kino Świat. Rodzaj nośnika: DVD Czas trwania: 118 min.
Recenzja: Zacznę od fragmentu opisu filmu na rewersie okładki:
„Admirał" to największa produkcja w historii rosyjskiej kinematografii. Film przedstawia historię ostatnich lat życia jednego z najwyższych dowódców carskiej armii admirała Aleksandra Kołczaka, który walczył o przywrócenie prawowitej carskiej władzy (...). Postać admirała przedstawiona jest zarówno w świetle wydarzeń wojennych, jak i jego miłości do pięknej Anny. Wspaniałe sceny batalistyczne na morzu i lądzie przeplatają się z pieczołowicie odwzorowanymi obrazami życia towarzyskiego carskiej Rosji.
Jest rok 1916, trwa I wojna światowa...
Jak można było przypuszczać doczekaliśmy się kolejnej rosyjskiej historycznej megaprodukcji. Tym razem władcy Kremla, konsekwentnie realizujący politykę przedstawiania masom wielkich wydarzeń i osobistości z okresu przedrewolucyjnej Rosji, zlecili filmowcom zadanie pod tytułem „Admirał Aleksander Kołczak".
W produkcję włożono naprawdę duże jak na warunki europejskie pieniądze i to widać. Mamy więc sceny masowe z udziałem setek statystów (a rozmiar niektórych scen batalistycznych jest imponujący), stosowanie makiet i modeli okrętów, samolotów, sprzętu wojskowego, starannie odtworzone pomieszczenia i stroje, itd. Scenariusz jest spójny, a reżyser oszczędził widzowi dłużyzn i nie pozwala znudzić się akcją (czy raczej jej brakiem). I trzeba przyznać, że twórcy nie lukrują scen rewolucyjnych masakr ani nie dorabiają do nich ideologii „o słusznym gniewie ludu" (mnie przejęła zwłaszcza scena „pozbywania się" oficerów przez marynarzy w Sewastopolu) oraz dobrze pokazują niesnaski w obozie „Białych", które często miały tragiczne następstwa dla sprawy.
Mimo to po obejrzeniu filmu mam mieszane uczucia, a wynikają one z trzech przyczyn. Po pierwsze pokazano całkowicie zmyślone i nierealne epizody, które miały zdarzyć się w życiu głównego bohatera (np. zatopienie niemieckiego pancernika w 1916 r. w Zatoce Fińskiej). Po drugie przedobrzono z pokazywaniem dobroci i idealizmu admirała. I po trzecie za dużo w filmie scen trącących mistycyzmem, chociaż w porównaniu z „1612" jest ich zdecydowanie mniej. Całość sprawia jednak wrażenie jakby z braku faktów starano się „na siłę" znaleźć elementy, które pozwolą uzasadnić tezę jakim to wspaniałym, rosyjskim patriotą był Admirał Kołczak (chociaż niewątpliwie był patriotą i wybitnym człowiekiem).
Reasumując - w mojej subiektywnej ocenie film wart jest jednak obejrzenia.
Zastanawiam się też jaki będzie temat następnej rosyjskiej superprodukcji historycznej.
A odbiegając od tematu dodam, że cieszę się bardzo, że zakończyła się już emisja tego arcygniota p.t. „Wojna i miłość 1920". Nie wiem, czy komuś przypadły do gustu sceny batalistyczne (kameralne i żałosne), pokazywane w zwolnionym tempie, ale mnie zdecydowanie nie. Ale pewnie się nie znam na filmie, a to jest klasyczny przykład „polskiego kina akcji" ;)
Od redakcji: Film pod tytułem „Admirał" pokazywany jest w Canal+. Określany jest jako „melodramat/kostiumowy/biograficzny"...
|